Tytuł: Tadeusz Bocheński. "Książę" polskich spikerów radiowych
Autor: jb / PolskieRadio24.pl
Źródło: https://polskieradio24.pl/39/156/Artykul/2943845,Tadeusz-Bochenski-Ksiaz...
Data aktualizacji: 25.04.2024
– Na jego osobowość spikerską złożył się nie tylko ten piękny, dźwięczny głos oraz ta jego naprawdę nieskazitelna dykcja. Nie tylko to oczarowało słuchaczy. Przede wszystkim zachwyciła ich ta jego kultura wyniesiona z domu rodzinnego, ogromna muzykalność i zdolności poetyckie. To wszystko sprawiło, że był prawdziwym "księciem" spikerów – mówiła spikerka Polskiego Radia Stella Weber.
Wróżba Cyganki
Przyszedł na świat 11 października 1900 roku w Kijowie. Jak wspominał ze śmiechem na antenie Polskiego Radia, jego rodzice od samego początku wiedzieli, że jest przeznaczony do wielkich rzeczy. Gdy jego mama była bowiem jeszcze panną, Cyganka wywróżyła jej, że weźmie ślub i urodzi syna, który "stanie się głośny w świecie". – I kiedy światło dzienne ujrzało niemowlę płci męskiej, to znaczy mnie, wróżba już się w połowie spełniła. Teraz chodziło o tę drugą połowę – mówił Bocheński.
/.../ Nikt jeszcze wtedy nie mógł przewidzieć, że po wielu latach zjawi się nowy czynnik, który sprawi, że popularność i rozgłos przestanie być udziałem tylko samych geniuszów. Tym czynnikiem miało być radio – dodał.
Tadeusz Bocheński przygotowuje się do audycji w studiu Polskiego Radia przy ulicy Zielnej. Źródło: NAC
Uwielbiany przez publiczność
Pracę w warszawskiej rozgłośni Polskiego Radia Bocheński rozpoczął wiosną 1926 roku, czyli wkrótce po oficjalnym powstaniu placówki. Był jednym z pierwszych spikerów radiowych w Polsce. – Przypominam sobie, że 26 kwietnia 1926 roku po raz pierwszy stanąłem przed mikrofonem i zapowiedziałem: "Halo, halo! Tu Polskie Radio Warszawa! Dzień dobry Państwu. Rozpoczynamy nasz program" – wspominał.
Z rozgłośnią współpracował przez czterdzieści dwa lata, stając się prawdziwą legendą polskiej radiofonii. Słuchacze go uwielbiali, chętnie słali mu listy - a na imieniny - życzenia oraz prezenty. Jak mówił reżyser radiowy Zbigniew Kopalko, o sławie Bocheńskiego może świadczyć fakt, że gdy wiosną 1945 roku - po kilkuletniej nieobecności - powrócił do pracy w radiu, a jego głos popłynął z ulicznych głośników, ludzie zaczęli klaskać i wiwatować. – To był piękny hołd złożony przez słuchaczy wielkiemu spikerowi. Tak się przecież wita artystów w teatrze, a nie pod ulicznymi głośnikami – dodał.
/.../ Tadeusz Bocheński przede wszystkim zasłynął jednak jako prowadzący licznych audycji radiowych – m.in. "Kwadransów literackich", "Wigilii dla samotnych" i "Podwieczorków przy mikrofonie". W okresie dwudziestolecia międzywojennego - wraz ze spikerem i aktorem Jerzym Rolandem - współtworzył również "Rozmowy Jerzego z Kadziusiem". Program cieszył się wielką popularnością, a słuchacze niejednokrotnie próbowali nawiązać kontakt z jego autorami. Wysyłali im nawet prezenty.
Tadeusz Bocheński w studiu Polskiego Radia przy ulicy Kredytowej, lata 20 XX wieku. Źródło: NAC
/.../ Znany radiowy kawalarz
Dawni znajomi oraz współpracownicy Tadeusza Bocheńskiego podkreślali, że był wiecznym optymistą i uwielbiał żartować. – Miał ogromne poczucie humoru, co było dla niego może najbardziej charakterystyczne. Miał błyskawiczny refleks zarówno w rozmowie prywatnej, jak i przed mikrofonem – mówiła spikerka Stella Weber.
– Zawsze lubiłem żarty i celowałem w tych rzeczach - wspominał Bocheński. Przypomniał także jeden z kawałów, które zrobił na początku swojej pracy w Polskim Radiu.
– W studiu odczytowym przeznaczonym dla prelegentów, które mieściło się przy ulicy Zielonej, po prawej stronie mikrofonu znajdowała się mała skrzyneczka z podświetlanymi napisami: "wolniej", "szybciej", "głośniej", "ciszej" i "proszę kończyć". Były to wskazówki dla wykonawców, a sygnałem dysponował spiker ze studia – opowiadał Bocheński. – Kiedyś pozamieniałem te tabliczki tak, że napisy nie odpowiadały żądaniom spikera. I tak kilka dni minęło bez żadnego efektu, a ja już zdążyłem zapomnieć o moim kawale. Pewnego razu jednak prelegent zupełnie zignorował czas przeznaczony na audycję i zdawało się, że nigdy nie skończy mówić. Zdenerwowany spiker kilkukrotnie naciskał przycisk "proszę kończyć", ale prelegent wcale nie zdradzał chęci do zastosowania się do polecenia i mówił dalej, podnosząc tylko coraz bardziej głos. Skończył audycję niemal krzycząc i wyszedł ze studia kompletnie wyczerpany, pocierając zroszoną potem twarz chusteczką. Zdołał tylko wyjąkać: "Już nie mogłem głośniej". Okazało się, że przy mikrofonie zapalał mu się tylko sygnał "głośniej" i "głośniej".
/.../ Tadeusz Bocheński pracował prawie do końca swojego życia, mimo stale pogarszającego się stanu zdrowia. Zmarł wiosną 1968 roku w Warszawie.
Więcej anegdot z życia legendarnego spikera oraz wypowiedzi archiwalne zawiera cały artykuł na portalu PolskieRadio24.pl
Brak komentarzy