Publikacje o lektorach
ARTYKUŁY, AUDYCJE, FILMY

Permanentny przegląd prasy, portali internetowych, społecznościowych, radia i telewizji. Zbieramy wszelkie publikacje na temat lektorów i ich pracy. Efekt naszych poszukiwań znajdziesz w tym dziale. Jeśli masz coś czego tu nie ma, podziel się linkiem! Koniecznie daj nam znać!

Tytuł: Jacek Rozenek: Stawianie sobie celów na "za 10 lat" w ogóle nie ma sensu
Autor: Anna Kalita
Źrodło: https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,31961681,jacek-rozenek-stawia...
Data publikacji: 26.05.2025

 

- Stawianie sobie celów na "za 10 lat" w ogóle nie ma sensu - [...] mówi Jacek Rozenek, który po udarze wrócił do sprawności oraz pracy zawodowej. Aktor właśnie wziął ślub. Wspiera chorych, których nazywa "Udarkami".

Na jakim jest pan etapie życia?

Jeżeli chodzi o chorobę?


Generalnie.

(chwila ciszy) Dobrym, bardzo dobrym… Zaskoczyła mnie pani tym pytaniem. Nie wiem, na jakim jestem etapie.

Może odpowiedź przyjdzie później. Nie tak dawno nie widział pan żadnej nadziei na przyszłość.

Trwało to mniej więcej trzy lata. Myślę, że nie ma kozaków, którzy by nie doświadczyli takiego stanu.

Mówi pan, że "nie sztuką jest przejść przez życie prostą drogą, ale podnieść się po upadku i iść dalej". Pan jest urodzonym twardzielem?

Nie. Życie mnie zmusiło, żebym był twardy. Pochodzę z biednej rodziny. Szybko się nauczyłem brać za siebie odpowiedzialność. Kiedy mówię, że pieniądze nie mają znaczenia, zdarzają się osoby, które się wtedy denerwują, ponieważ pieniądze są dla nich najważniejsze w życiu.
Niby zawsze wiedziałem, że to nieprawda – przecież dużo czytałem, rozmawiałem ze starszymi, mądrymi ludźmi – jednak nigdy dogłębnie tego nie odczułem. Aż ciężko zachorowałem. Przeszedłem podwójny udar, prawa strona ciała stała się całkowicie nieruchoma, niezależna od mojej woli.

Twierdzenie, że pieniądze nie mają znaczenia, może szokować tym bardziej, że aby się rehabilitować, sprzedał pan mieszkanie i samochód. Intensywne, trwające kilka lat leczenie kosztowało około miliona złotych.

Nie żałuję wydanych na to pieniędzy. Po roku od zachorowania moje problemy finansowe zintensyfikowały się do tego stopnia, że straciłem wszystko, co udało mi się zgromadzić. Oczywiście, że brak pieniędzy to kłopot, implikujący chociażby konieczność kontaktów z komornikami, którzy nie są przyjaźni. Kiedy byłem zdrowy, szkoliłem m.in. komorników...

Pracował pan nie tylko w zawodzie aktora, ale także jako coach, trener wystąpień publicznych.

Kiedy szkoliłem komorników, miałem przekonanie, że to są fajni ludzie, ale w momencie, kiedy moje życie zależało bezpośrednio od przedstawicieli tej grupy zawodowej, dotarło do mnie, że tu nie ma empatii, ale czerpanie korzyści finansowych z nieszczęścia drugiego człowieka. Jeżeliby wierzyć, że reinkarnacja istnieje, w kolejnym wcieleniu czeka ich bardzo zły los.
Psychiczna odporność człowieka, który jest obezwładniony, nie może się ruszać, nie może zarabiać, a jednocześnie jest rzucony na żer komornikom, jest bardzo niska. Wydawałoby się, że szanse na przetrwanie są nikłe.

Z czego pan wtedy czerpał siłę?

Mógłbym teraz rozwinąć pawi ogon i opowiadać rzeczy w stylu: "Każdego dnia wstawałem i stawiałem sobie trzy cele", ale to brednie. Są momenty w życiu, kiedy nie ma przestrzeni na robienie jakichkolwiek planów. Chodzi tylko o to, żeby się nie poddać. [...]

Pół roku od rozpoczęcia rehabilitacji był pan w stanie ukroić sobie kromkę chleba. Wyobrażam sobie, jak ta pierwsza kromka musiała cieszyć!

Bardzo! Pomimo że mocno odbiegała od normy kromki chleba. A jednak to było swego rodzaju zwycięstwo.
Jednocześnie nachodziły mnie myśli, że skoro potrzebowałem ponad pół roku, żeby samodzielnie ukroić byle jaką kromkę chleba, to jakie mam szanse, żeby walczyć o sprawność? A przecież w zawodzie aktora potrzebna jest nienaganna sprawność. Na scenie widać każdą, nawet najmniejszą dysfunkcję. "Nie ma sensu w ogóle do tego startować. Ta choroba mnie wycięła w pień!" – to uczucie było dojmujące.
Czytałem wiele żywotów świętych. Bardzo często doświadczali oni lat, podczas których Bóg wystawiał ich na najcięższe próby. Nie twierdzę, że zasłużyłem sobie na świętość. Mówię tylko, że współczesny świat sprzedaje człowiekowi fałszywą opowieść, jakoby można było wieść wyłącznie szczęśliwe życie. To jest nieprawda. [...]

Kiedy przyszedł moment, w którym pan powiedział sobie: "Udało się! Wyzdrowiałem!"?

Mniej więcej od roku czuję, że stoję twardo na nogach. Mogę robić wiele sensownych rzeczy…

[...] Choroba bardzo pana zmieniła? Uwrażliwiła?

Bardzo. Nie od razu potrafiłem odpowiedzieć na pani pytanie o to, na jakim jestem etapie życia. Otóż: na wspaniałym!
Również dzięki temu, że jest to etap, na którym zdecydowanie mniej skupiam się na sobie, natomiast bardzo uważnie przyglądam się światu i ludziom obok mnie.

Więcej wątków znajdziecie w całej rozmowie na Gazeta.pl.

 

 

 

 

Brak komentarzy

Studio Medianawigator.com

reklama

Agencja MediaNawigator.com

Powered by:

Bank głosów Mikrofonika.net

reklama