Publikacje o lektorach
ARTYKUŁY, AUDYCJE, FILMY

Permanentny przegląd prasy, portali internetowych, społecznościowych, radia i telewizji. Zbieramy wszelkie publikacje na temat lektorów i ich pracy. Efekt naszych poszukiwań znajdziesz w tym dziale. Jeśli masz coś czego tu nie ma, podziel się linkiem! Koniecznie daj nam znać!

Tytuł: Rozmowa z Błażejem Kuklą
Autor: papierofon.pl
Źrodło: papierofon.pl
Data publikacji: 02.06.2015

Z reżyserem dźwięku, twórcą wydawnictwa Fonopolis rozmawiałem o pasji do słowa mówionego, pracy nad audiobookami i tym co można sobie sprawić zamiast drogiego samochodu.

Zacznijmy od początku. Jak wybrać tę jedną książkę, z pośród tysięcy wydawanych każdego roku, nad którą spędzi się miesiące pracy, aby w finale powstał audiobook?

Audiobook to potężne przedsięwzięcie finansowe. Samo nagranie kosztuje od dwunastu do piętnastu tysięcy złotych, przy uznanym nazwisku autora i dobrym, rozpoznawalnym aktorze czytającym tekst. Gdy zatrudnimy mniej znane nazwisko, możemy zejść do dziesięciu tysięcy złotych.
Porównując to do kosztów wydania książki: składu, redakcji, korekty, okładki – razem cztery tysiące złotych, oczywiście nie licząc wynagrodzenia autora. Za tę kwotę mamy książkę gotową do wysłania do drukarni.
Opłaca się robić słuchowiska dla książek, których sprzedaż wyniosła powyżej stu tysięcy egzemplarzy. A tych podejrzewam jesteśmy w stanie doliczyć się na palcach jednej, może dwóch rąk. Wybór nie jest tak szeroki, jakby się zdawało.

Fonopolis wraz z wydawnictwem superNOWA nagrywa słuchowiska, czyli audiobooki z podziałem na role. Gdy tytuł jest już wybrany. (Teraz nagrywacie „Króla Leara”). Trzeba usiąść i dobrać obsadę. Jak przyporządkować głos – konkretnej postaci?

Mam akurat to szczęście, że mogę pracować: po pierwsze z reżyserem Januszem Kukułą, a po drugie z kierownikiem produkcji Beatą Jankowską. Oboje mają olbrzymie doświadczenie w pracy z głosami. W teatrze radiowym, w dubbingach. Gdy w tekście pojawia się taka oto postać: chudy mężczyzna, trzydzieści lat, a na dodatek łysy –  wystarczy tylko zapytać. Beata z miejsca poda konkretne nazwisko aktora pasującego do roli – i to najczęściej jest trafny wybór.

Ja wyobrażałem sobie, że istnieją jakieś bazy głosów lektorskich, a tu okazuje się, że wszystko siedzi w głowie…

Tak, to po prostu kwestia doświadczenia. Janusz Kukuła ma za sobą ponad pięćdziesiąt lat pracy w radio. Z różnymi aktorami. On od razu wie, kto powinien zagrać daną rolę. Podobnie jak to jest z reżyserami filmowymi. Czytają scenariusz i już na tym etapie widzą konkretnych aktorów. Podam przykład: „Król Lear” – to Krzysztof Gosztyła. Według nas nikt inny nie byłby lepszy do tej roli. Oczywiście ile osób, tyle opinii. Ale dla nas udział Krzysztofa Gosztyły był ważny do tego stopnia, że decyzja o rozpoczęciu pracy zależała od jego zgody na współpracę. Drugą, szalenie istotną decyzją reżysera było namówienie Mariana Opani, do zagrania roli błazna. Zależało nam na wykreowaniu postaci doświadczonego, mądrego życiowo mężczyzny. To miało zasadnicze znaczenie i wpływ na odbiór całego dzieła.
Udało mi się też namówić Łukasza Targosa, który zgodził się napisać muzykę do całego przedsięwzięcia. Bardzo się cieszę z tego, że się zgodził. Mam nadzieję, że wyjdzie z tej współpracy coś ciekawego. Łukasz jest jednym z najbardziej doświadczonych kompozytorów muzyki filmowej. A teraz zgodził się zmierzyć ze słuchowiskiem.
To jaki kształt przyjmie ostatecznie słuchowisko, zależy przede wszystkim od reżysera. Ale z drugiej strony, każdy aktor zostawia w studio jakąś część siebie. Oczywiście istnieje dialog pomiędzy reżyserem a aktorem. Ale tak na dobrą sprawę, to aktor tę rolę kreuje tak jak ją sobie wyobraża. Inny, obsadzony na jego miejscu, zagrałby inaczej.

Czy aktorzy przygotowują się do roli? Obserwując ich pracę miałem wrażenie, że przychodzą do studia i z marszu zaczynają czytać.

Różnie. Na przykład Krzysiek Banaszyk – to jest już jego szósty Wiedźmin. On od dawna wie, o co w tym wszystkim chodzi. Ale na przykład do „Króla Leara” przygotowania i próby trwały długo. Krzysztof Gosztyła zdradził mi, że nad sceną – w której umiera Lear – pracował osiem dni. Siedzieli wraz z Januszem Kukułą w mieszkaniu i ćwiczyli. Nagranie to efekt olbrzymiej pracy aktorów i zgromadzonego wcześniej doświadczenia. Dotąd zrobiliśmy całą Trylogię Husycką, potem nagraliśmy opowiadania wiedźmińskie, teraz „Krew Elfów” i „Sezon Burz”.

Pełną treść rozmowy znajdziecie na stronach serwisu papierofon.pl

 

 

Brak komentarzy

Studio Medianawigator.com

reklama

Agencja MediaNawigator.com

Powered by:

Bank głosów Mikrofonika.net

reklama