Permanentny przegląd prasy, portali internetowych, społecznościowych, radia i telewizji. Zbieramy wszelkie publikacje na temat lektorów i ich pracy. Efekt naszych poszukiwań znajdziesz w tym dziale. Jeśli masz coś czego tu nie ma, podziel się linkiem! Koniecznie daj nam znać!
Tytuł: Krystyna Czubówna "...marzyłam by czytanie wynieść na wyżyny sztuki"
Autor: merlin.pl
Źrodło: http://merlin.pl/browse/xcso/krystyna_czubowna.html
Znana spikerka telewizyjnej "Panoramy". Z wykształcenia prawnik. Jako dziennikarka debiutowała w radiu, a pracę w "Panoramie" rozpoczęła w 1991 roku. Ma niezwykle ciepły, charakterystyczny głos kojarzący się nie tylko z "Panoramą", ale także z lektorskim podkładem licznych filmów przyrodniczych. Od wielu lat w radiu, na licznych spotkaniach promocyjnych, w Klubie Księgarza, czyta książki, które uwielbia także kupować. Bardzo lubiana przez telewidzów i słuchaczy, czego wyrazem są liczne nagrody (kilka Wiktorów, Telekamera 2000 i 2001).
Przeczytaj:
Wszystkim internautom i nie tylko, polecam:
Hermann Hesse: "Gra szklanych paciorków",
Michała Bułhakow "Mistrz i Małgorzata" w przekładzie Andrzeja Drawicza,
St.I.Witkiewicz "Pożegnanie jesieni",
Romain Rolland "Colas Breugnon",
Denis Diderot "Kubuś fatalista i jego Pan",
Czesław Dziekanowski "Jasnogród",
Całego: Ryszarda Kapuścińskiego, Paula Coelho, Umberto Eco, Gabriela Garcia Marqueza, Ericha Maria Remarque'a
A na deser: "Podróż po stołach Francji" - Ludwika Lewina i "Kulinarne fascynacje pana Balzaka".
Posłuchaj:
Wspaniałego muzyka jazzowego - Monty Alexandra, jest dobry na każdy stan duszy. Chopina w wykonaniu Artura Rubinsteina. Koncertowych nagrań Gilberta Becaud z Olimpii i Yanniego na Akropolu. Lubię także czasami posłuchać kilku piosenek Leonarda Cohena, bo w całości bywa trochę smutny lub Joe Cockera, który porywa mnie swoją ekspresją wykonania. Bardzo lubię, a jest to pewien rodzaj mojej słabości, gdy muzyka poważna brzmi lżej za sprawą innej aranżacji, i dlatego chętnie słucham jej w wykonaniu Vanessy Mae lub duetu Bobiego Mac Ferrina z Yo - Yo Ma.
Obejrzyj:
Z ostatnio oglądanych filmów oczywiście zachwyciła mnie "Amelia", chciałabym także obejrzeć dokumentalny film pt. "Kandahar". Magicznie działa na mnie zawsze Woody Allen i oglądam wszystkie jego filmy, dla niego, dla jego scenariuszy i reżyserii. Jak wiele kobiet mam słabość do niektórych aktorów, a między innymi do Jacka Nicholsona.
Merlin: Jest Pani z wykształcenia prawnikiem, od 1991 roku prowadzi Pani wiadomości w telewizyjnej Panoramie, jest Pani lektorem wielu filmów przyrodniczych, czyta Pani w radiu wiele książek. Proszę nam powiedzieć, na ile jest to realizacja Pani marzeń, a na ile to dzieło przypadku?
Krystyna Czubówna: Wszystko w moim życiu było przypadkiem. Moja mama marzyła o zupełnie innym zawodzie dla mnie. Studia prawnicze kończyłam, pracując już w radiu. Okazało się, że dysponuję gotowym, dobrym materiałem w postaci głosu. Stąd rozpoczęła się także moja praca, jako lektora.
Niemal przez całe dzieciństwo i młodość recytowałam wiersze i miałam dużo wspólnego z estradą, ponieważ prowadziłam koncerty Młodzieżowej Orkiestry Symfonicznej, często podczas nich też recytując. To wynagradzało mi w jakiś sposób moje niespełnione marzenie, by grać na... jakimś instrumencie, do czego nie przywiązywali wagi moi rodzice. Nigdy przy publicznych występach nie towarzyszyła mi trema, co niestety nie ma żadnego związku z moją postawą w życiu, nie byłam i nie jestem przebojowa. Wcześniejsze obeznanie z estradą, ułatwiło mi późniejszą pracę w telewizji, a towarzyszące takiej pracy emocje, tylko stymulowały mnie. Sama jednak wiem, ile łez wylałam, by zadowolić reżyserów różnych programów, szlify zdobywa się zawsze "trenując".
W pracy i nie tylko, przywiązuję wielka wagę do słowa, dbam o precyzyjność i boleję nad trudnościami, jakie sprawia mi porozumienie się z niektórymi osobami. Pochylam się uważnie nad każdym tekstem, bo bardzo chcę oddać treść przy pomocy takich słów, jakich użył sam autor. A każdy z nich ma charakterystyczną dla siebie stylistykę. Mój talent, to umiejętność właściwego spojrzenia na tekst, wczucia się w charakter osoby, która go napisała. A wracając do tremy, to czasami ją jeszcze miewam, gdy zaczynam pracować z kimś bardzo znanym i chcę wypaść jak najlepiej, bo przecież szlachectwo zobowiązuje. W mojej pracy bardzo cenna jest sympatia i uznanie, jakich doświadczam od telewidzów i słuchaczy. Należę do pokolenia wychowywanego w większej dyscyplinie niż obecna młodzież; jeżeli mówię, że moje życie zawodowe to czysty przypadek, to dlatego, że nikt z moich bliskich nigdy nie powiedział mi, że jestem w tym, co robię bardzo dobra, może najlepsza i właśnie tą drogą mam w życiu kroczyć. Każdemu trzeba mówić, że jest w czymś dobry, bo to uznanie, pozwala człowiekowi być łaskawszym dla innych. Uważam również, że gdy mamy jakiś talent, naszym obowiązkiem jest go rozwijać a nie zaprzepaścić.
M.: Czy długoletnia praca w radiowych programach muzycznych miała wpływ na kształtowanie Pani upodobań w tej dziedzinie?
K.Cz.: W czasach, kiedy współpracowałam z programem III radia, gdzie praca wiązała się z piosenką i z programem II, który nadawał głównie muzykę poważną, moim udziałem były wielkie przeżycia, związane z możliwością uczestniczenia we wspaniałych koncertach odbywających się w wielkich salach koncertowych świata, z udziałem sław, które to koncerty Polskie Radio transmitowało. To były naprawdę niezapomniane przeżycia, o które jestem w tej chwili uboższa. Podróżując często mam możliwość uczestniczenia w niektórych wydarzeniach kulturalnych, koncertach i w ten sposób, odkrywam niekiedy wykonawców wcześniej mi nieznanych, którzy nagle mnie zachwycają. Tak odkryłam Monty Alexandra, którego pierwszy raz usłyszałam w Szwajcarii, a po powrocie do Polski odnalazłam jego płyty w sklepie muzycznym. Jest to zachwycający muzyk jazzowy, dobry dla mnie na każdy stan duszy. Jeżeli chodzi o klasyków, to najchętniej słucham Mozarta, Beethovena i Rachmaninowa, często także Chopina w wykonaniu Artura Rubinsteina, bo to bardzo dobrze, robi mi na charakter. Bardzo lubię, a jest to pewien rodzaj mojej słabości, gdy muzyka poważna brzmi lżej za sprawą innej aranżacji, i dlatego chętnie słucham jej w wykonaniu Vanessy Mae lub duetu Bobiego Mac Ferrina z Yo - Yo Ma. Przez długi czas prowadziłam w radiu, w niedzielę program pt. "Pod dachami Paryża", stąd moje ogromne zamiłowanie do piosenki francuskiej, a także do Francji, co odzwierciedla się także w moich upodobaniach literackich. Zarówno w przypadku francuskich wykonawców, jak i innych kupuję zawsze płytę koncertową, bo to daje mi namiastkę, tej niezwykłej atmosfery, jaka panuje podczas występu na żywo, przed wielką publicznością, czego nie oddaje żadne nagranie studyjne. I tak najchętniej słucham koncertowej płyty Gilberta Becaud z Olimpii czy Yanniego na Akropolu. Lubię także czasami posłuchać kilku piosenek Leonarda Cohena, bo w całości bywa trochę smutny lub Joe Cockera, który porywa mnie swoją ekspresją wykonania.
M.: Wiem, że kupuje Pani dużo książek, czy kieruje się Pani jakimś szczególnym kryterium przy ich wyborze?
K.Cz.: Mój klucz jest taki - nie jestem głucha na nowości, okrzyczane tytuły i nazwiska, ale zawsze przed dokonaniem zakupu dokładnie czytam krótki opis treści książki na jej okładce. Jeżeli to mnie przekona, to ją kupuję. Ostatnich głośnych książek typu "Dziennik Bridget Jones" nie kupiłam, bo taka tematyka mnie nie interesuje. Czasami kupuję, książkę dla samego języka, sposobu formułowania myśli, choć generalnie jej temat może mnie nie pociągać. Bardzo lubię książki zawierające jakieś filozoficzne myśli, życiowe wskazówki. Kochając miłością wielką Francję, o czym wspomniałam, czytuję książki, dzięki którym można się o nią choćby otrzeć, dlatego przeczytałam z rozkoszą Petera Maylea - "Rok w Prowansji" i "Jeszcze raz Prowansja" oraz ostatnio książkę "Fascynacje kulinarne Pana Balzaka". Lubię bardzo biografie, oczywiście tych postaci, które w jakiś sposób mnie fascynują, o których np. dowiedziałam się w dokumentalnym filmie i chcę tę wiedzę skonfrontować z faktami. Nigdy nie przypuszczałam, że moja miłość do książek, zaowocuje możliwością ich czytania zarówno w radiu, jak i na żywo na różnego rodzaju promocjach i spotkaniach z pisarzami. Uznanie autorów jest dla mnie niezwykle cenne. Zawsze marzyłam by czytanie wynieść na wyżyny sztuki.
Ostatnio jestem pod ogromnym wrażeniem książki Ewy Pagani - "Ojciec Wirgiliusz". Książka, a w zasadzie zbiór felietoników, w zupełnie inny sposób przedstawia, męczący już czasami, temat wojny, tu widzianej oczami dziecka. W moich upodobaniach literackich ciągle przejawia się pragnienie podróżowania i poznawania nowych rzeczy, które pośrednio zaspokajam także czytając filmy przyrodnicze.
Wielkim ostatnio przeżyciem była dla mnie Biesiada Literacka z Ryszardem Kapuścińskim - było to spotkanie z jego czytelnikami, podczas których czytałam fragmenty jego książek. Ryszard Kapuściński, to niezwykły pisarz, przywiązujący ogromną wagę do słowa.
Jako człowiek unika rozgłosu, twierdząc, że to umożliwia zachowanie właściwej postawy reporterowi, który powinien być bezstronny. Relacjonuje to, co widzi, sam będąc niewidoczny. Wiele dzięki niemu się nauczyłam. Dowiedziałam się np., że pisze również wiersze, które są dla niego wprawką do pisania książek. Bawiąc się słowem w poezji, łatwiej pisze mu się prozę, okazuje się, że również tak można szukać esencji słowa. Chciałabym też polecić niezwykłą książkę, utrzymaną w konwencji baśniowej, pt. Jasnogród - Czesława Dziekanowskiego. Pokazuje ona naszą nieautentyczność, ślepotę i nieodpowiedzialność. Pełna, bez zbędnego moralizatorstwa, życiowych drogowskazów, przesłań, i wielkich mądrości, a jedna z nich brzmi: "ludzie cierpią na biedę, bo brakuje im chęci odmiany życia i nie dbają o siłę ducha". Zachęcam gorąco wszystkich do jej przeczytania.
M.: Czy podziela Pani sąd, że ludzie coraz mniej czytają?
K.Cz.: Chyba tak, choć nie dotyczy to takich autorów, jak: Umberto Eco czy Marquez, których sama uwielbiam i czytam. Twierdzę, że jeżeli nie jesteśmy stałymi bywalcami księgarni, to mnóstwo ciekawych książek nam umyka. Te głośne tytuły, to głównie tłumaczenia, naszym autorom ciągle poświęcamy za mało uwagi. Wszystko to, co robią media, jest niewystarczające. Poza tym nie ma żadnego "sita", wszystko płynie swoim nurtem, żadne perełki nie są zatrzymywane i wydobywane na powierzchnię.
Uważam również, że powinno się lektury szkolne poszerzać o książki współczesne, mówiące i pokazujące młodym ludziom jak żyć. Często po lekturę obowiązkową sięga się z niechęcią, ja pamiętam, że wszystkie lektury przeczytałam, dopiero w maturalnej klasie, ale właśnie wtedy do nich naprawdę dojrzałam. Chcę podkreślić, że to jakie wrażenie robi na nas książka, jest zderzeniem się jej treści z naszym wnętrzem i u każdego może ono czymś innym zaowocować. Np. taka książka jak "Wilk stepowy", niektórych wprowadza w nastrój dekadencki, mnie natomiast leczy i sięgam po nią, gdy jest mi smutno. Nie lubię czytać polskich autorów, opisujących dzień dzisiejszy. Mam w nadmiarze naszej niewesołej rzeczywistości. Natomiast gdy akcja jest przeniesiona w inne miejsce na Ziemi, gdy książka pokazuje ludzi o innej mentalności, wtedy czytam chętnie, bo to znowu jest dla mnie swojego rodzaju podróż w nieznane. To samo dotyczy sztuk teatralnych.
Cały wywiad dostępny jest na stronach serwisu merlin.pl
Brak komentarzy